Opowiadania

Głębia przebaczenia

 kategoria: Teksty   dział: Opowiadania, autor: Masmika

icon

Dawid - bohater narodowy Izraela, uwikłany w grzeszną namiętność do żony dowódcy swoich wojsk.

Nie jesteś jeden. W tobie samym jest wielość. Cokolwiek czynisz jako TY zadecydowane jest tym, co zwycięży w głębi ciebie.
Nie znasz siebie samego i dlatego nigdy nie będzie do końca wiadome, jak postąpisz w konkretnej sytuacji.
Judasz zapatrzony w Jezusa. Ten człowiek mu imponował. Podziwiał go i dzielił jego idee. A jednak w pewnym momencie zdradził go. Absurdalne? Nie.
Dawid - wielki bohater narodowy i biblijny. Czy nie znał zasad Bożych? Czy nie stosował ich i nie pouczał o nich swój lud? Bynajmniej, cały 119 psalm jest "wyznaniem wiary" Bożego człowieka.
- Dawidzie...
- Słucham Nathanie?
- Mamy problem i przybyłem do ciebie, abyś ty w swej mądrości i doświadczeniu pomógł nam go rozwiązać.
Dawid poprawił się na tronie, aby żadna niewygoda nie rozproszyła jego skupienia. Kiwnął przyzwalająco dłonią, by prorok mógł kontynuować. Nathan chwilę zbierał myśli, a potem powoli zaczął wyłuszczać sprawę:
- W pewnej miejscowości - nieważna jej nazwa - pewien bogaty człowiek zamiast użyć części swego dobytku do ugoszczenia swych gości - poszedł do domu ubogiego sąsiada i zabrał jego jedyną owcę, która była mu jak córka... Niedość na tym, że mu ją zabrał, ale zarżnął ją bez jakiejkolwiek rekompensaty. Zresztą... co tu mówić o rekompensacie... masz Królu dzieci. Wiesz, jak czuje się człowiek, którego jedynym światłem oczu jest to jedno, jedyne życie... I to światło zostało mu odjęte... Co uczynić mamy z tym, który zabrał ubogiemu jedyną radość życia?
Nathan przystanął i spojrzał uważnie w oblicze króla.
Króla? Nie. W tej chwili to nie był Król. Na wysokim krześle sędziowskim siedział - Pasterz. Ten, który pamiętał jeszcze w dłoniach miękkość owczego runa. W uszach Dawida na nowo zabrzmiał błagalny bek ukochanych, na rękach piastowanych, we dnie i w nocy chronionych przed niebezpieczeństwem owiec. Ujrzał ból i strach w przerażonych ślepiach zwierząt, które ze łzami musiał oddawać pod nóż rzeźnika... i zawrzał wielkim gniewem.
Zacisnął dłoń na królewskim berle jak na lasce pasterskiej i zerwał się na równe nogi. Nie osądzał teraz człowieka, który w swojej beztrosce ukradł drugiemu rzecz nabytą, jaką w każdej chwili można odkupić lub wymienić. Teraz osądzał niedźwiedzia, który na jego oczach w młodości porwał i zabił ulubioną jego owieczkę. A on wtedy nie mógł nic na to poradzić. I w swej młodzieńczej bezsilności poprzysiągł na tę krew plamiącą trawę pastwiska - nie pozwolić nigdy, żadnej dzikiej bestii odebrać bezbronnego życia.
Wtedy - nie mógł nic poradzić. Ale teraz - jest Królem! I ma władzę! Wyciągnął przed siebie pasterskie berło i w wielkim uniesieniu zakrzyknął:
- Człowiek ten zasługuje na śmierć!
Nathan przerażony wyrokiem, znając ukryte tło opowiedzianej historii upadł przed tronem:
- Panie! Pohamuj się... za owcę... życie człowieka?
- Tu nie o owcę chodzi, Nathanie - z oczu Dawida sypały się gniewne iskry. - Ale o tego, który w swej bezradności nie mógł zaprotestować przeciwko takiemu bezlitosnemu potraktowaniu czegoś, co wielce umiłował. Dlatego wyrok królewski brzmi tak. Za owieczkę zapłaci w czwórnasób i to według ceny, jaką ów ubogi człowiek sobie zażyczy.
Nathan podniósł się. Natchniony spokój ogarnął go i utkwiwszy pałające oczy w Dawidzie, ogłosił wyrok na wyrok:
- Tym człowiekiem jesteś ty, Dawidzie.
Król zastygł w bezruchu. On - niedźwiedziem? Okrutnikiem? Jakim sposobem? Przecież zawsze kierował się sprawiedliwością. Zawsze stawał w obronie, dlatego Bóg uczynił go sędzią nad Izraelem. Nie, Nathan musiał się pomylić. Ale prorok kontynuował wymierzając w niego drżący ze starości, kościsty palec:
- Tak mówi Pan, Bóg Izraela. Ja namaściłem cię na króla nad Izraelem. Ja uwolniłem cię z rąk Saula. Dałem ci dom twojego pana, a żony twego pana na twoje łono, oddałem ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego było za mało, dodałbym ci jeszcze więcej. Czemu zlekceważyłeś słowo Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach? Czemu zabrałeś jedyną żonę Uriaszowi Chetejczykowi?
Dawid opuścił głowę. Nogi ugieły się pod nim i opadł na krzesło. Popełnił zło. Tak powiedział Pan. Przed zamkniętymi oczami stanęło mu wspomnienie umiłowanej kobiety, jak czarne, lekko kręcące się wilgotne włosy wyciska nad misą, a po gładkim, złocisto miedzianym ciele spływają krople wody... Przytulić, dotknąć, wdychać zapach olejku, jaki wcierała po kąpieli w skórę gładkimi palcami:
- Kim jest ta kobieta?
- To żona Uriasza Chetejczyka.
Cały majątek, wszystkie kobiety, jakie do tej pory posiadał były niczym w porównaniu z bogactwem, jakie miał w swym domu jego służący. Nie, nie zabierze mu tego, co do niego należy. Chce tylko poznać klejnot, jakim cieszy oczy jego żołnierz.
- Przyprowdźcie ją do mnie.
Stanęła przed nim osłonięta chustą, jak przystało na mężatkę w obecności innego mężczyzny. A on pamiętał jej twarz i usta wilgotne jak przy pocałunku. I pragnął ujrzeć je ponownie.
- Pozostawicie nas samych.
Nieważne konwenanse - wola władcy jest świętością. Król - to pomazaniec Boży, cokolwiek rozkaże, to jakby głos samego Boga.
- Jesteś żoną Uriasza?
- Tak, Panie.
- Gdzie twój mąż?
- Wiesz, Panie, że jest w szeregach twoich wojsk.
Dawid zbliżył się do niej. Czarne, błyszczące oczy kobiety śledziły jego ruchy.
- Jak ci na imię?
- Batszeba.
- Piękne imię - dotknął jej włosów, delikatnie odchylił zasłonę skrywającą jej twarz. - Piękne, jak ty cała.
Spuściła powieki. Dawid kontynuował:
- Często przebywasz ze swym mężem? Macie dzieci?
- Nie, Panie. Obowiązki służbowe nie pozwalają mężowi zbyt często ze mną obcować.
- Gdybym ja miał taki klejnot w domu, porzuciłbym wszystko, tron, panowanie, byleby tylko cieszyć oczy twoim widokiem...
- Panie! - zakrzykneła cicho Batszeba unosząc na niego wzrok. Dawid próbując opanować natłok emocji odwrócił się.
- W jakich wojskach służy twój mąż?
- W szeregach Joaba.
- A gdy wraca z bitwy, czy przywozi ci coś z łupów wojennych?
- Królu, mąż mój jest twym wiernym sługą. Jego zainteresowania obracają się wokół spraw wojskowych. Z łupów zazwyczaj interesuje go broń i konie.
Dawid obejrzał się z oburzeniem.
- Służba jedno, a dom drugie! Pamiętając o jednym nie powinien zaniedbywać drugiego! A twój mąż zaniedbuje cię. Przykażę mu, by okazywał ci większą dbałość.
Batszeba upadła mu do nóg z przestrachem:
- Nie czyń tego Panie! Mój mąż zrozumie to jako skargę na jego traktowanie mnie i stanie się gorzej, niż było... Pozostaw panie sprawy takimi, jakimi są. Przyzwyczajona jestem do samotności i braku dbałości. Wszak kimże ja jestem? Kobietą, kimś, kto stworzony jest po to, by służyć.
- O, nie! - Dawid przypadł do niej i usiłując ja podnieść objął ją ramionami. Batszeba drżała, więc przytulił ją mocniej. - Ty, Batszebo jesteś jak królowa, której należy służyć, a nie, by ona służyła. Jesteś perłą, która winna zdobić diadem królewski... jesteś...
Twardy głos oskarżenia wyrwał go ze słodyczy wspomnień:
- Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę.
Otworzył oczy. Nie, on nie zabił! Nawet na myśl mu nie przeszło, by zabijać kogoś, kto w niczym go nie skrzywdził!
Kiedy otrzymał wiadomość, że Batszeba poczęła, nawet wtedy pragnął jego szczęścia. Posłał po niego, by to, co się narodzi, uznane było dzieckiem Uriasza.
Czy to jego wina, że Uriasz nie potrafił docenić skarbu, jaki posiada? Że zamiast radować się z chwil rozkoszy, jakie król w swej łaskawości darował mu, wybrał śmierdzący, stęchły od wilgoci siennik żołnierski?
- Uriaszu, odbyłeś daleką drogę. Twoim przywilejem jest odpocząć w wygodnym łożu przy boku kochającej cię żony.
- Nie, mój królu, teraz właśnie trwa najgorętsza bitwa. Czas mi wracać do oddziału.
- Przynajmniej wstąp do swojego domu i umyj sobie nogi! Przygotowałem dar. Zaniesiesz to swej żonie, byście mogli cieszyć się choć tak kótkimi chwilami spędzonymi ze sobą.
Kiedy Uriasz wyszedł, Dawid niepokojnie chodził po pokoju. Po pewnym czasie wezwał sługę.
- Czy Uriasz dotarł już do domu?
- Nie, królu. Polecił zanieść twój dar, a sam położył się u bramy pałacu królewskiego wraz ze wszystkimi sługami.
Dawid zirytowany wezwał ponownie Uriasza.
- Dlaczego nie wstępujesz do własnego domu?
Odpowiedź żołnierza zaskoczyła go.
- Arka Pańska, Izrael i Juda przebywają w namiotach, podobnie też i pan mój, Joab, wraz ze sługami mego pana obozują w otwartym polu, a ja miałbym pójść do swojego domu, aby jeść, pić i spać ze swoją żoną? Na życie Pana i na twoje, czegoś podobnego nie uczynię.
Na te słowa Dawid nie miał żadnej odpowiedzi. Poprosił go tylko, by nazajutrz nie wyjeżdzał, ale spędził jeszcze jeden dzień w Jerozolimie.
Tej nocy w komnacie królewskiej światło paliło się do rana. Tysiące pomysłów przebiegało przez głowę Dawida, jedne za drugim odrzucane wobec uporu i nieugiętości postawy żołnierza. Dopiero o świcie Dawid postanowił złamać decyzję Uriasza. W jaki sposób? Bardzo prosty. Po prostu - upić go.
Wieczorem zaprosił go na ucztę i spoił najlepszym i najmocniejszym winem. Ale w gorliwości przeliczył się. Wino było tak mocne, że Uriasz nie dotarł do domu, ale padł na posłanie w pokojach służebnych. Cały plan tak misternie spleciony nie udał się.
- Zamordowałeś go mieczem Ammonitów.
Głos Nathana dobiegł go z oddali i przypomniał mu jego próbę uchwycenia się ostatniej deski ratunku. Jeśli Uriasz jest tak głupi, niech więc zginie wraz ze swoją głupotą! Mógł mieć żonę, i dziecię z jej łona, mógł mieć łaskawość króla i wszelkie dobrodziejstwa! Ale wzgardził tym. I przez jego wzgardę zagrożone zosało dobre imię króla, a co za tym idzie - całego królestwa! Niedługo wszyscy będą dopytywać się, z jakiej to przyczyny Batszeba zaciążyła, a ten idiota zaprzeczy, jakoby to by było jego dziecko i bedzie miał na to świadków!
Cóż więc robić? Jedyne wyjście, to pozbyć się go. Ale jak? Nie zabije go jawnie, bo podejrzenia staną się faktem. Wykorzysta więc sytuację i zaufanego sługę, który nigdy nie pyta, ale zawsze wykonuje rozkazy.
Wyjął kartę papieru i napisał do Joaba: "Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpicie go, aby został ugodzony i zginął."
Joab był domyślny, ale i dyskretny. Po bitwie nakazał posłańcowi:
- Idź do króla i opowiedz mu cały przebieg bitwy. Powiedz, że przegraliśmy, bo podeszliśmy pod mury miasta. A jeśli wpadnie w gniew i powie "Czemuż podchodziliście aż pod mury?" -  powiesz: "Sługa twój, Uriasz Chetyta, zginął również".
Dawid przyjął sługę, a kiedy wiadomość przyniosła mu ulgę, kazał przekazać Joabowi:
- Nie trap się tym, co się stało. Miecz dosięga raz tego, raz innego. Bądź wytrwały w walce przeciwko miastu i zniszcz je!
Prorocze słowa: "miecz dosięga raz tego, raz innego". Nie pomyślałeś Dawidzie, że ten miecz może nie ominąć także ciebie?
Ale Dawid w tamtej chwili o tym nie myślał. Jego piękna kobieta urodziła mu syna, a kiedy przeminął okres żałoby posłał po nią i została jego żoną. Tajemnica nie ujrzała światła dziennego. Cały lud wznosił okrzyki radości widząc nową królową przy boku Dawida, jej biała szata mieniła się od rubinów - a w oczach Bożych były one jak krople krwi Uriaszowej na ammonickich mieczach. Perły zdobiły jej diadem - ale to nie były perły, ale łzy... łzy w oczach proroka Nathana, który musiał przybyć do króla z Bożym wyrokiem.
- To mówi Pan: zlekceważyłeś Mnie, Dawidzie. Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę. Uczyniłeś to wprawdzie w ukryciu, jednak Ja obwieszczę tę rzecz wobec całego Izraela i wobec słońca. Oto Ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który będzie obcował z twoimi żonami - wobec tego słońca.
Dawid zmartwiał. Jego ukochana, nowo poślubiona żona w rękach innego. Dotykana jak towar przy zakupie. Jej piękno skrywane przed oczami wzorzystym materiałem zostanie w świetle białego dnia obnażone i shańbione. Ale czyż i on tak nie postąpił? Czyż to, co należało do innego, nie przywłaszczył sobie? Jakież więc ma prawo błagać Boga o odwrócenie wyroku? I Dawid zapłakał i rzekł do Nathana:
- Zgrzeszyłem wobec Pana.
Nahanowi nie potrzeba było więcej słów. Kiedy mężczyzna nie wstydzi się swych łez przed innym mężczyzną, oznacza to Głębię upokorzenia i skruchy. I rzekł Natan Dawidowi:
- Pan odpuszcza ci twój grzech, nie umrzesz. Lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodził, na pewno umrze.
I wyszedł pozostawiwszy Dawida z całym brzemieniem winy.
Długo siedział Dawid w ciszy, która wcale nie była spokojem i uciszeniem.
Szał wstydu i żalu w pustce ciszy...
- Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!
Cisza.
- Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego!
Krzyk rozpaczy obijał się o ściany komnaty. Dawid wijąc się z bólu stoczył się po stopniach tronowych. Z zamkniętymi oczami wznosił do Boga błagalne wycie:
 - Uznaję bowiem moją nieprawość, a grzech mój jest zawsze przede mną. Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem! Uczyniłem, co złe jest przed Tobą! Panie, okazujesz się sprawiedliwym w swym wyroku i prawym w swoim osądzie. Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty, obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję!
W korytarzu rozległ się pośpieszny tupot nóg. To słudzy zaniepokojeni odgłosami wbiegli do sali. To co ujrzeli, przejeło ich przerażeniem. Król wił się po podłodze jak opętaniec i krzyczał w rozpaczy:
- Spraw, bym usłyszał radość i wesele: niech się radują kości, któreś skruszył! Odwróć oblicze swe od moich grzechów i wymaż wszystkie moje przewinienia!
- Nasz pan oszalał! - wołali w panice słudzy - wezwijcie medyka!
Zaciągnęli go do sypialni. Dawid płakał i wołał do Boga:
- Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego! Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego! Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ochoczym! Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco: niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!
Ludzie niespokojnie spoglądali po sobie - o jakiej krwi mówi Dawid? Wtem do pokoju wpadł człowiek z wiadomością:
- Syn królewski umiera!
Gorączkowe próby ratowania dziecka, które słabło w oczach dręczone wymiotami i biegunką nie dawały rezultatów. Królowa - a raczej cień królowej dzień i noc trwał przy kołysce synka. Dawid zaglądał do sypialni, ale nie mogąc znieść widoku nieuchronnej śmierci, jaka roztoczyła swe widmo nad ukochanymi - wycofywał się i zagłębiał w surowym poście i modlitwie. Wciąż miał nadzieję, że przebłaga oblicze Boże. Wargi jego szeptały bez ustanku:
- Otwórz moje wargi, Panie, a usta moje będą głosić Twoją chwałę. Ty się bowiem nie radujesz ofiarą i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał. Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym. Póki milczałem, schnęły kości moje, wśród codziennych mych jęków. Bo dniem i nocą ciążyła nade mną Twa ręka, język mój ustawał jak w letnich upałach. Grzech mój wyznałem Tobie i nie ukryłem mej winy. Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją wobec Pana, a Tyś darował winę mego grzechu. Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci: odbuduj mury Jeruzalem! Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary, dary i całopalenia, wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu. Liczne są boleści grzesznika, lecz łaska ogarnia ufających Panu...
- Panie - odezwał się cichy głos służebnego - już siódmy dzień mija. Proszę, spożyj choć trochę chleba! Przecież to dziecku nie pomoże, a ty nam zemrzesz... Panie, potrzebujemy króla!
Jednak Dawid stanowczym gestem odprawił sługę i nadal leżał przed Bogiem i modlił się.
Aż przyszedł moment, w którym dziecię umarło. Krzyk rozpaczliwy Batszeby rozległ się w pałacu. Ale nikt nie śmiał powiedzieć o tym Dawidowi, by w rozpaczy nie targnął się na swe życie. Wtedy Dawid wezwał  sługi swoje z zapytaniem:
- Czy dziecko umarło?
- Umarło.
Usłyszawszy to  Dawid podniósł się z ziemi, umył się i namaścił, zmienił swe ubranie i wszedłszy do domu Pańskiego oddał pokłon. Powróciwszy do domu zażądał, by mu podano posiłek. Dostojnicy, którym do tej pory zabraniano wstępu do królewskiej jadalni zasiedli w milczeniu wokół stołu. W końcu jeden z nich odważył się zadać pytanie, które cisneło się na ustach wszystkich zebranych:
- Królu, co ma oznaczać twoje zachowanie?
- To znaczy? - spytał Dawid odejmując kielich od ust i ocierając je suknem. - O jakim zachowaniu mówisz? Chyba nic dziwnego nie czynię posilając się z wami?
Dostojnicy spojrzeli po sobie:
- Nie, Panie. Dziwi nas tylko to, że kiedy  dziecko żyło, płakałeś, lecz gdy zmarło, powstałeś i posiliłeś się. Zazwyczaj płacz obejmuje żałobę po stracie, ty natomiast uczyniłeś rzecz odwrotną. I to nas wielce zadziwia.
Na to Dawid odparł patrząc na nieruchomą z żalu Batszebę:
-  Dopóki dziecko żyło, pościłem i płakałem, gdyż mówiłem sobie: Kto wie, może Pan nade mną się ulituje i dziecko będzie żyło? Tymczasem umarło. Po cóż mam pościć? Czyż zdołam je wskrzesić? Ja pójdę do niego, ale ono do mnie nie wróci.
Królowa uniosła głowę. Położyła dłoń na ręce Dawida i poprosiła:
- Zagraj, proszę jedną z twych pieśni. One zawsze koiły moją duszę.
Przyniesiono instrument i Dawid cichym głosem zanucił psalm, który pocieszył zgnębione serce Batszeby.

"Błogosławiony ten, któremu odpuszczono występek,
Którego grzech został zakryty!

Błogosławiony człowiek, któremu Pan nie poczytuje winy,
A w duchu jego nie ma obłudy!

Gdy milczałem, schły kości moje
Od błagalnego wołania przez cały dzień.
Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja,
Siła moja zanikła jak podczas upałów letnich. Sela.

Grzech mój wyznałem tobie I winy mojej nie ukryłem.
Rzekłem: Wyznam występki moje Panu;
Wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego. Sela.

Niech modli się do ciebie każdy pobożny
W czasie niedoli,
Gdy wyleją wielkie wody, do niego nie dotrą.

Ty jesteś ochroną moją, strzeżesz mnie od ucisku,
Otaczasz mnie radością wybawienia. Sela.

Pouczę ciebie i wskażę ci drogę, którą masz iść;
Będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie.
Nie bądźcie nierozumni jak koń i jak muł,
Które wędzidłem i uzdą trzeba wstrzymywać, aby się nie zbliżały.

Bezbożny ma mnóstwo cierpień,
Kto zaś ufa Panu, tego łaska otacza.
Weselcie się w Panu i radujcie się sprawiedliwi!
Śpiewajcie radośnie wszyscy prawego serca!"

 
A Pismo podaje:
Dawid okazywał współczucie dla swej żony Batszeby. Poszedł do niej i spał z nią. Urodził się jej syn, któremu dała imię Salomon. A Pan umiłował go i posłał o tym wiadomość, i za pośrednictwem Nathana nazwał go Jedidiasz - ze względu na Pana.
Bo jedynie w Bogu można uzyskać - Głębię Przebaczenia.

Portal Biblijny.org - serwis o Bogu i Słowie Bożym. Twórcy serwisu: Masmika & Gani - O portalu - Kontakt
Ta strona używa plików cookies (niezbędnych do prawidłowego działania oraz analitycznych). Odmów Wybierz ciasteczka (więcej informacji)